Ze Sieny pamiętam tylko deszcz i palio,
chciałbym pominąć łaskawym milczeniem palio.
Nie udaje się.
Szaleńcza bieganina koni wokół Piazza del Campo,
rozwrzeszczani przebierańcy schodzący się na rynek z siedemnastu dzielnic miasta,
wydali mi się jakimś niewytłumaczalnym idiotyzmem.
Wolę powracać pamięcią do srebrnych strug deszczu,
gdy staliśmy uwięzieni pod dachem jednej ze średniowiecznych kamienic, gdzieś przy via di Salicotto i patrzyliśmy zachwyceni w górę.
Nie musieliśmy przy tym spoglądać sobie w oczy, aby wszystko wiedzieć.
Wystarczył deszcz i Siena.
Dzisiaj także i to wydaje mi się jakimś niewytłumaczalnym idiotyzmem.